Jeszcze niedawno moje wydatki na książki były…znaczne. Od dziecka lubiłam czytać i bardzo chciałam, by i moje dzieci kochały książki. Czytaliśmy im praktycznie od urodzenia i o ile raczej nie kupujemy im zabawek, na książkach nigdy nie oszczedzaliśmy. A może inaczej — planowałam i optymalizowałam wydatki na książki, ale kupowaliśmy ich dosyć dużo. Jestem mniej więcej na bieżąco z nowościami na rynku książek „dla dorosłych” i zdecydowanie na bieżąco w przypadku książek dla dzieci. I sporo takich nowości książkowych do niedawno pojawiało się u nas w domu, nie za długi czas po premierze.
Wydatki na książki nie rujnowały naszego budżetu — były zaplanowane i ze względu na oszczędny tryb życia w innych obszarach — w ogóle nas nie obciążały. To, co nam zaczęło ciążyć, to ilość książek w domu. Ilość dzieci rosła, ilość książek — jeszcze szybciej. Zaczęło nam brakować miejsca na półkach. Kupiliśmy nowe półki, ale i one szybko się wypełniły. Na więcej półek nie mamy już miejsca.
Zrobiliśmy więc czystki w książkach. Oddałam lub sprzedałam te, do których nie planowałam już wrócić. Sporo zostało jednak takich, których na razie nie chcę się pozbywać (albo trochę chcę, a trochę nie chce — ogólnie klasyczne „chciałaby, ale się boi”), ale z drugiej strony — przyznaję szczerze — raczej oprócz zbierania kurzu — nie robią u nas wiele. Być może więc dorosnę do dalszego czyszczenia półek. Jest to trudne dla kogoś, kto wychował się w domu, w którym książek nigdy się nie wyrzucało. Jak już dorosnę dam Wam znać, gdzie znaleźć najlepszy nowy dom dla przeczytanych już lektur.
Sprzedaliśmy także część książek dzieci, ale tutaj nastąpił pewien opór ze strony właścicieli. Poza tym muszę przyznać, że mało jest takich dziecięcych książek, które się u nas tylko kurzą. Uznaliśmy, że skoro przynajmniej na razie, pozbywanie się książek idzie nam opornie, musimy popracować nad drugą stroną książkowego strumienia — powinniśmy ograniczyć zakupy. Muszę przyznać, że się udało. Nadal czytamy dużo, dzieci nie narzekają na niedobory lekturowe, a miejsce na półkach nie kurczy się tak szybko, jak kiedyś. Jak nam się to udało?
Pożyczanie od znajomych i rodziny
Nie jest to bardzo odkrywcze. W przeszłości także zdarzało mi się wymieniać książkami ze znajomymi. Teraz robię to na większą skalę. Korzystam z tego, że moja biblioteczka, jest dosyć pokaźna, i mimo, że nie kupuję tyle, co kiedyś — moi znajomi i rodzina nadal mają w czym wybierać. Nie czuję się więc winna, że pożyczam od nich te, które kupili sobie niedawno. Jeśli wiem, że ktoś o podobnych zainteresowaniach może planować zakup danej książkę (i nie jest to taka, do której wraca się wielokrotnie i lepiej mieć ją w domu na stałe), ustalamy, które z nas to zrobi, a potem sobie ją pożyczamy.
Wymiana i zakup używanych książek
Nie uczestniczyłam jeszcze w żadnej wymianie książek organizowanej przez lokalne kawiarnie czy inne miejsca spotkań, ale wymieniałam się książkami za pośrednictwem Facebooka. Ja korzystałam akurat z lokalnej grupy mojej miejscowości, tak by nie musieć po książki nigdzie jechać. Przy czym na grupach tych raczej kupuję — niestety jednak rzadko pojawiają się oferty wymiany. Używane książki (z reguły w idealnym stanie) często można spotkać za mniej niż połowę księgarnianej ceny.
Wiele osób pozostawia książki, których już nie potrzebują w różnych miejscach typu GiveBox. Punkty takie często znajdują się w kawiarniach, lokalnych centrach kultury, w szkołach. Z moich obserwacji wynika, że można tam trafić prawdziwe perełki, chociaż większość książek, z oczywistych względów nie należy do najbardziej popularnych.
Biblioteka
To także dosyć oczywisty, aczkolwiek trochę zapomniany sposób na pozyskiwanie książek. Moja lokalna biblioteka nie jest super wyposażona, ale umożliwia zasugerowanie książki, która powinna się znaleźć w jej zasobach. Kilka razy z tego skorzystałam i w ten sposób udało mi się przeczytać także nowości wydawnicze. A przechadzając się pomiędzy półkami w oczy wpadło mi kilka zapomnianych pozycji, które kiedyś planowałam przeczytać, ale zapomniałam. W naszym przypadku świetny jest księgozbiór dziecięcy i z niego korzystamy bardzo intensywnie. W tym roku (a jest połowa lutego) wypożyczyliśmy już 13 książek. Zakładając średnią cenę nowej książki jako 25zł, dzięki bibliotece udało się zaoszczędzić do 325zł (w rzeczywistości trochę mniej, bo niektórych z wypożyczonych książek bym nie kupiła). Jeśli chodzi o książki dziecięce to biblioteka jest dobrym sposobem, by je przetestować i kupić dopiero, gdy okaże się, że dziecko naprawdę je lubi
W mojej (podobnie pewnie jak w wielu innych) jest też półka z książkami na wymianę lub po prostu do zabrania do domu.
Ebooki
Ebooki to świetne rozwiązanie niezależnie od tego, czy szuka się po prostu oszczędności, czy oprócz minimalizowania wydatków, chce się oszczędzać miejsce w domu. Ebooki znajdziecie w wielu miejscach, w tym księgarniach Internetowych, można je znaleźć także na Allegro – https://allegro.pl/kategoria/ebooki-5893, gdzie występują w atrakcyjnych cenach. Ja jako e-booki kupuję głównie beletrystykę, ale także niektóre poradniki i książki specjalistyczne. Czytam je albo na komputerze (rzadziej) lub czytniku. Można ściągnąć książki także na telefon. Ja korzystam z tej opcji sporadycznie, gdyż czytanie na małym ekranie nie jest szczególnie komfortowe. To co lubię w ebookach to fakt, że mogę je mieć natychmiast i, że nie mają kosztów wysyłki. Łatwiej więc poprzestać na zakupie jednej książki na raz. Nie liczyłam oszczędności związanych z kupowaniem e-booków zamiast tradycyjnych książek, ale biorąc pod uwagę, że kupiłam ich w ubiegłym roku ponad 20, zaoszczędziłam prawie pół metra miejsca na półkach
Książki, do których wygasły już prawa autorskie (tzw. domena publiczna) dostępne są za darmo w formie e-booków). To rozwiązanie jest prawdziwym wybawieniem dla dzieci i młodzieży szkolnej w sytuacji, gdy w szkolnej bibliotece brakuje jakichś książek, których autorzy zmarli ponad 70 lat temu. Na Wolnych Lekturach znajdziecie też trochę audiobooków na licencji Creative Commons.
„Hurtowe” zakupy
Nadal zdarza mi się kupować nowe książki. Głównie na prezenty, a także książki dla dzieci (takie na które „zachoruję” lub takie, które po wypożyczeniu w bibliotece okazały się być u nas hitami). Zakupów dokonuję nie częściej niż raz na miesiąc (teraz z reguły raz na kwartał) i najczęściej robię je wspólnie ze znajomymi. Robimy zakupy w księgarni Internetowej korzystając z jednego konta, a następnie rozdzielamy książki między siebie. Dzięki temu tylko raz płacimy za koszty przesyłki (lub nie płacimy za nią, bo razem przekraczamy próg darmowej dostawy), jest to też korzystne dla środowiska, bo ograniczając ilość wysyłek, zmniejszamy ślad węglowy książki.